Tagi: Rower, Z sakwami, Strona główna, Najlepsze
Miejscowości: Lidzbark, Rybno, Lubawa, Dąbrówno, Ostróda, Grunwald
Województwa: Warmińsko-mazurskie
Mapa
98 km | 10 h | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Tego dnia powinniśmy zgodnie z wiatrem jechać na północ gdzieś w okolice Ostródy. Gdybyśmy chcieli szybko wracać to byłaby idealna opcja jednak w planie mieliśmy jeszcze jeden krótki dzień.
Szczegóły
Szukając następnego noclegu chciałem wybrać coś w odpowiedniej odległości od Ostródy. Nie chciałem szukać noclegu w mieście ale też nie mógł być daleko gdyż chcieliśmy dojechać na pociąg powrotny około godziny 11-tej.
Teoretycznie mogliśmy wracać później ale byłem już trochę zmęczony psychicznie ciągłą jazdą rowerem po poprzednich dniach.
Po spakowaniu się ruszyliśmy drogą wojewódzką w stronę Lidzbarku. Nasza trasa nie była jakoś idealnie zaplanowana. Po prostu chciałem jechać spokojnymi drogami na północ - zgodnie z wiatrem.
Przejechaliśmy przez rzekę Wel i przejazd kolejowy. Byliśmy już w sumie na terenie Lidzbarku.
Skręciliśmy na północ jadąc do Podcibórza. Pierwszym celem była wieś Jeleń.
Przez chwilę jechaliśmy wzdłuż rzeki Wel, którą widzieliśmy w obniżeniu terenu po prawej.
Po prawie kilometrze jazdy asfaltem musieliśmy skręcić na północ w drogę gruntową. Droga tam widoczna była tylko na mapie OSM a jadąc po niej chcieliśmy dostać się do Jelenia. Musieliśmy przejechać ponad 3km nie mając pewności czy nie będziemy musieli się wrócić.
Bardzo mi się podobało falujące na wietrze zboże. Okolica również się podobała chociaż podjeżdżając po zarośniętej drodze na wzgórze czułem niepewność. Nie byłem pewien czy nie będziemy musieli wracać bo droga będzie nieprzejezdna.
Na szczęście udało się bez problemu dostać do Jelenia. Tam zrobiłem zdjęcie bardzo ładnej starej chatki. W całej wsi to nie była jedyna stara chata ale była drewniana i ładnie położone.
Bardzo podobał mi się zjazd w stronę Koszelewek chociaż gdy już zatrzymałem się po utracie prędkości i sprawdziłem na mapę to zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby skręcić do wsi Tarczyny. Powinien być tam dojazd po dobrze utwardzonej drodze gruntowej. Gdy byśmy wybrali tą opcje to byśmy mieli widok na Jezioro Grądy.
Zbliżaliśmy się do Koszelew jednak postanowiliśmy skrócić i jechaliśmy w okolicy stawów rybnych obok rzeki Wel zamiast wjeżdżać do miasta.
Bardzo ładnie wyglądało coś co mogło być przystanią albo jakimś centralnym obiektem tych stawów.
Dotarliśmy do Grabacza. Zaskakiwała mnie "odległość" tych domów od jakiegoś większego miasta. Tutaj był prawdziwy spokój.
Przejechaliśmy przez tory w okolicy przystanku w Tuczkach. Zatrzymują się tu pociągi z Iławy do Działdowa.
Dotarliśmy do Rybna, które to wydaje się być ładnym małym miasteczkiem. Niestety nie zatrzymywaliśmy się tam na tyle abym mógł to ocenić. Po prostu przejechaliśmy sprawnie aby jechać dalej szukając jeszcze ładniejszych miejsc.
Patrząc na mapę zastanawiam się, czy warto by było przejechać przez Dąbrówno (na wschód od nas), które to jest położone pomiędzy dwoma jeziorami.
Zaciekawił mnie budynek który widziałem podczas wyjazdu. Miał na sobie napis "Vip Adaptation" i bardzo "cygański" styl.
Ruszyliśmy na północ. Naszym celem było w tym momencie przejechanie przez Wzgórza Dylewskie które już wcześniej chciałem odwiedzić. Wiedziałem, że jest tam spora różnica wysokości i może tam być coś ciekawego.
Podobała mi się ta droga. Ruch na niej był niewielki, okolica lekko pofalowana a drzewa lekko falowały na wietrze. Cały wyjazd został podporządkowany temu dniu. Wiedzieliśmy (ale nie z 100% pewnością) że tego dnia wiatr będzie wiał w stronę północną dlatego dwa poprzednie dni musieliśmy podjechać maksymalnie na wschód (i lekko południe) aby tego dnia wykorzystać ten wiejący wiatr.
We wsi Rumian podobało mi się centrum, głównie kościół i okoliczne domy. Podobało mi się również małe jezioro przez które przepływa rzeka Rumienica.
Okolica jest bardzo ładna. To jest coś co trudno mi wytłumaczyć. Możliwe że głównym czynnikiem jest to jak została poprowadzona droga asfaltowa - nie najprościej tylko trochę tak chaotycznie, aby było "ciekawiej".
Wjazd do wsi Gutowo również mi się podobał. Pola były bardzo delikatnie pofalowane, a już centrum tej wsi to dopiero było klimatyczne miejsca. Właśnie jeżdżąc rowerem najbardziej poszukuje takich miejsc i staram się o nich pisać póki jeszcze one istnieją.
W Elgnowie podobały mi się domy, które nie potrzebowały ogrodzenia. Mało kto tu przejeżdża to gospodarze nie czują potrzeby ogrodzenia swojego terenu.
Dotarliśmy do kolejnej wsi - Wierzbicy. Tuż za tablicą tej miejscowości zatrzymałem się gdyż zauważyłem dużą ilość ptaków na drodze. Zastanawiałem się dlaczego one tam się kręcą.
Patrząc na mapę w tej wsi to kiedyś (do 1945) była tu kolej, prawdopodobnie wąskotorowa, której najbliższy przystanek był we wsi Marwałd. Linią tą można było dostać się do Samborowa niedaleko Ostródy albo Turzy Wielkiej w stronę do Działdowa.
W Marwałdzie zatrzymaliśmy się przy sklepie spożywczym. Wkroczyliśmy na drogę 537 którą kierowaliśmy się do Wygody. Po drodze wyprzedziły nas jakieś dwa samochody sportowe, klasa "bardzo sportowa" a nie jakieś BMW.
Skręciliśmy na północ we wsi Klonowo. Trochę mnie zmartwiły znaki "8% podjazd".
Dotarliśmy do Wysokiej Wsi. Pierwszy i ostatni raz byłem tutaj pod koniec listopada jednak wtedy nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Tego dnia będąc na rowerach byliśmy bardziej mobilni. Paradoksalnie samochodem można przejechać więcej ale znacznie mniej się zobaczy a czas każdego jest ograniczony.
Podjechaliśmy na wieżę widokową na Dylewskiej Górze. Faktycznie widok tutaj jest bardzo dobry ale nie powiedziałbym że urzeka. Po prostu widać dalej i "więcej".
Wracając mieliśmy nadzieje, że teraz będziemy mogli spokojnie zjeżdżać rowerem.
Zjechaliśmy do Pietrzwałdu. Sam zjazd wydawał mi się, że będzie ciekawszy. Zjazd się "dość szybko" uspokoił chociaż nie na tyle abyśmy się zatrzymali w Pietrzwałdzie z którego to odchodzi czerwony szlak rowerowy. Nie planowaliśmy dokładnie nim jechać jednak chcieliśmy dostać się do Brzydowa a to była najkrótsza droga. Oczywiście najkrótsza nie oznacza najlepsza.
Patrząc teraz na mapę to wydaję mi się, że lepszym rozwiązaniem byłoby zatrzymać się w Pietrzwałdzie i jechać czerwonym szlakiem rowerowym.
Zjechaliśmy trochę dalej. Chciałem drogą gruntową przejechać przez pole aby dostać się do czerwonego szlaku rowerowego. Okazało się, że droga na mapie OSM to była taka droga dojazdowa na pole, a dalsza część już totalnie zarosła. Musieliśmy się wrócić i jechać do Napromu.
W Napromie okazało się, że musimy jechać po drodze gruntowej.
Po krótkiej przerwie bezchmurnego nieba sytuacja się zmieniła. Gdy dojeżdżaliśmy do wsi Rudno niebo ponownie było pokryte chmurami. Ta miejscowość też jest ciekawie położona "na uboczu".
Przejechaliśmy Brzydowo i skręciliśmy do Kraplewa, obok którego jest ciekawe jezioro. Zaczął padać delikatny deszcz.
W okolicy była tutaj linia kolejowa Ostróda-Olsztynek.
Nagrałem już bardzo dużo tego dnia i kamerka zaczęła informować mnie o rozładowanej baterii. Musiałem się ograniczać i wybierałem krótkie scenki gdyż po chwili kamerką wydawała kilka dźwięków i się wyłączała.
Teren stawał się inny. Kojarzył mi się z moją pierwszą rowerową przygodą w tej okolicy. Tylko czym dokładnie? To niełatwo określić słowami ale jest to coś co mnie przyciąga w te strony, zwłaszcza w czerwcu.
Dotarliśmy do starej drogi krajowej 7, która została zamieniona na drogę wojewódzką 542.
Zostały nam ostatnie kilometry do noclegu. Mieliśmy zjazdy, podjazdy, to co fajne w tym regionie. Najlepszy zjazd był przed rzeką, a jaka tutaj mogła być inna rzeka niż Drwęca. Ona mi się zawsze kojarzy z fajnymi terenami.
Dotarliśmy do Ostrowina - miejscowości w której mieliśmy nocleg. Jak to zwykle bywa nasz nocleg nie był w centrum tylko gdzieś dalej i każdy nocleg na tym wyjeździe był ciekawy.
Dotarliśmy do noclegu i okazało się, że jesteśmy jeszcze dalej od cywilizacji niż dzień wcześniej.
Byłem już zmęczony. Chciałem zostawić sakwy, pojechać na szybko do sklepu i coś zjeść. W Ostrowinie jest sklep, jednak zapamiętałem że był on zamknięty.
Musieliśmy jechać do Rychnowa - około 10km w jedną stronę aby coś zjeść i kupić zapasy. Naprawdę mi się już nie chciało.
Musieliśmy ponownie przejechać podjazdy i zjazdy przez Drwęcę, dostać się do starej 7-ki i jechać bocznym basem. Droga jest bardzo dobra dla rowerów gdyż jest szeroki boczny pas a ruch jest stosunkowo mały.
Dotarliśmy do restauracji a później skoczyliśmy do sklepu w centrum Rychnowa. Bardzo mi się podobała ta okolica. Czułem chęć eksploracji "no ale nie dzisiaj". Bardzo chciałbym tu jeszcze raz przyjechać i skręcić w którąś z bocznych dróg. Patrzę teraz na mapie i w sumie te drogi nie prowadzą w żadne istotne miejsce więc pewnie pojechałbym w stronę Grunwaldu.
Po powrocie do domu gdy zobaczyłem plik GPX zauważyłem, że zaliczyłem gminę Grunwald. W sumie to zaliczenie było tak "bardzo ledwo" bo tylko delikatnie wkroczyłem na jej teren.
Mógłbym z noclegu pojechać kilkaset metrów i zaliczyłbym gminę Olsztynek tylko nie chciało mi się. Zabrakło tego dnia 2-3km abym miał przejechane 100km. Kolejna setka nie jest dla mnie istotna.
Byłem już zmęczony jeżdżeniem. Uważam, że każdego dnia w środku powinienem robić przerwę na lekki obiad bo jedzenie pełnego dania wieczorem nie jest zbyt dobre. A ten błąd popełniałem codziennie na tym wyjeździe.
Powiązane wpisy
- 2019-12-01 - Eksploracja Warmii samochodem
- 2020-07-25 - Pociągiem do Skandawy i Bartoszyc
- 2020-06-07 - Powrót prez mokry las
- 2021-07-31 - Trzy razy chyba wystarczy
- 2019-05-02 - Ucieczka przed zimną majówką
- 2020-06-05 - Myślałem, że będzie padało później
Wpis ukończono dnia 2020-11-29, czyli 176 dni później.