Tagi: Rower, Strona główna, Najlepsze
Miejscowości: Żmigród, Wińsko, Ścinawa, Rudna, Grębocice, Głogów, Kotla
Województwa: Wielkopolskie, Dolnośląskie
Najciekawsze miejsca
Mapa
103 km | 9 h | 27 °C | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Na przejechanie tej trasy zmotywowały mnie nowe gminy oraz okolica miejscowości Rudna. Jest tam obiekt o nazwie Żelazny Most który, gdy pierwszy raz zobaczyłem, mocno mnie zaskoczył.
Szczegóły
Dojechaliśmy pociągiem do Żmigrodu chyba w dwie godziny. Pierwszym celem była Ścinawa do której trasa była stosunkowo prosta. Wystarczyło jechać rowerami na zachód.
Centrum (no prawie) Żmigrodu było stosunkowo ładne, jednak po chwili wjechaliśmy na drogę wojewódzką 339. Ruch był wyraźny gdyż jest to droga dojazdowa do ekspresówki S5.
Na szczęście odbiliśmy na drogę regionalną do Węglewa. W okolicy są tory testowej trasy kolejowej. Widziałem "zaparkowane" jakieś pociągi.
Podobały mi się budynki z czerwonej cegły w Węglewie. Styl wsi był mieszanką trzech województw: ceglanych domów z północy dolnosląskiego i lubuskiego oraz stylu gęstej zabudowy, który znam z południa wielkopolskiego.
Patrząc teraz na mapę, to zaciekawiły mnie pagórki na południe. Są one położone na zachód od stacji Skokowa i może kiedyś tutaj przyjadę.
Co mnie najbardziej zaskoczyło, to bardzo mały ruch. Nie chodzi mi o samochodowy bo to było oczywiste. Mało kto poruszał się po ulicy.
Dotarliśmy do Stryjna co oznaczało, że zbliżaliśmy się do Wińska.
Przejechaliśmy przez nieduży las i byliśmy już w Wińsku. Miasto jest bardzo ciekawie położone - na istotnym podwyższeniu terenu, gdzie rynek jest położony chyba w najwyższym miejscu.
Będąc w centrum miałem nadzieje, że jest tutaj jakaś restauracja ale okazało się, że nic takiego w okolicy nie ma. Zacząłem zastanawiać się dlaczego. To niemożliwe że teren byłby totalnie niepopularny dla turystyki i pozbawiony gastronomii.
Oprócz braku restauracji na rynku nie mogłem znaleźć kosza na śmieci.
Aby dostać się do Ścinawy wybraliśmy drogę do Budkowa a następnie jechać wzdłuż rzeki Odry.
W okolicy były dwie linie kolejowe 318 oraz inna, której numeru nie mogłem znaleźć. Obie zostały rozebrane. Łączyły one Ścinawe z Wąsoszem i Górę. Ta druga trasa (318) mogła być naprawdę atrakcyjna widokowo.
Truizmem jest to, że im dalej od cywilizacji tym wsie były ciekawsze. Pogoda była wyraźnie ciepła, chociaż na nagranych filmach tego nie widać a krajobraz jest idealnie wiosenny.
Jechaliśmy na południe do mostu nad Odrą aby przedostać się do Ścinawy.
Po drodze minąłem rzekę Jezierzyce przed Buszkowicami Małymi.
Tego dnia most był remontowany. Można sobie wyobrazić jak przyjemna jest jazda "wahadłem" gdy z tyłu jadą samochody, które bardzo się spieszą i chcą wyprzedzić rowerzystę, tylko że nie ma miejsca na to i muszą czekać.
Ruch podczas wjazdu był stosunkowo duży ale wydaje mi się, że miało to związek tylko z tym remontem mostu. Gdy jechaliśmy w centrum ruch się uspokoił.
Dotarliśmy do rynku. On był również w solidnym remoncie.
Znalazłem na mapach google jakieś miejsce gdzie można by zjeść. Okazało się, że jest ono teraz zamknięte. Przez czas pandemii wszystko się bardziej skomplikowało.
Podjechaliśmy pod sklep. Gdyby to była niedziela ten sklep mógłby być zamknięty. Zamknięte sklepy, zamknięte restauracje, ... i co wtedy można robić? Prawo przewiduje otwarcie małych sklepów gdzie pracują właściciele tylko taki trzeba najpierw znaleźć. Chyba zostają żabki i małe wiejskie sklepy, których czasem nie ma na mapach googla.
Opuszczaliśmy Ścinawę jadąc do Rudny wzdłuż linii kolejowej 273.
Powoli robiłem się głodny. W Rudnie to już na pewno musieliśmy coś zjeść.
Wsie były spokojne i podobne do siebie. Powoli zwiększaliśmy wysokość nad poziomem morza i to tłumaczyło dlaczego się jechało trudniej.
Dotarliśmy do wsi Mleczno i skręciliśmy na prawo do Rudny. Jechaliśmy po drodze regionalnej, jednak była ona wyraźnie bardziej używana niż droga ze Ścinawy. Jest to lepsza alternatywa niż droga wojewódzka 323 do Lubina.
Przejechaliśmy przez jeden tor linii 289 (z Lubina) i zatrzymałem się aby zrobić zdjęcie Żelaznego Mostu.
Dotarliśmy do centrum do upatrzonej wcześnie restauracji, jednak znowu okazało się, że nie możemy zjeść. Tym razem była tam zamknięta impreza. Przez zimowe miesiące pandemii wszystko było pozamykane i tak teraz wszystkie komunie i inne imprezy musiały się wydarzyć.
Przejechaliśmy niemały odcinek dzisiejszej trasy i nie widzieliśmy żadnej restauracji po drodze. To jest totalnie niezrozumiałe. Przecież to nie są jakieś nudne i niezamieszkałe tereny!
Został nam Głogów. Tam już na pewno coś powinno być.
Z Rudnej dotarliśmy do Krzydłowic drogą bezpośrednią. Po tym zaczęło się małe kombinowanie.
Czerwonym szlakiem rowerowym dojechaliśmy do Starej Rzeki.
W Grębocicach znowu odwiedziliśmy sklep. Tego dnia było bardzo ciepło więc płyny były bardzo potrzebne.
Kierując się w stronę Ogorzelca wkraczaliśmy w najciekawszy teren podczas tego wyjazdu - tutaj były solidne pagórki! W Turowie jest nawet 10% podjazd!
Dotarliśmy do centrum Głogowa gdzie dopiero teraz mogliśmy zjeść obiad. Wszystko smakowało lepiej gdyż byliśmy zmęczeni. Tak ciepły i słoneczny dzień bardzo mnie zmęczył.
Mogliśmy pojechać na stacje kolejową i poczekać ale pomyślałem o tym, że warto by było pojechać trochę dalej aby spróbować liczyć kolejną gminę. Niby jestem leniwy ale mam takie pomysły.
Przedostaliśmy się przez głogowski różowy most nad Odrą. Tym razem nie było takich fajnych ścieżek i musieliśmy korzystać z chodnika.
Przejechaliśmy mostem nad Starą Odrą i byliśmy w Odrzycku (tak się nazywał przystanek kolejowy). Do 2006 roku były tutaj tory linii kolejowej 372 do Bojanowa.
Niestety musieliśmy przejechać prawie 4km po drodze wojewódzkiej 319. Cieszyłem się, gdy odbiliśmy do Krzekotówka. W tym momencie spokojnie kierowaliśmy się do Głogówka co było naszym ostatecznym celem.
Patrząc na mapę widzę również linię kolejową 305 na zachód do Sławy i Kolska. To dla mnie bardzo smutne jak schemat połączeń kolejowych został w Polsce wycięty.
Przy zachodzącym słońcu dotarliśmy do przystanku kolejowego w Głogówku gdzie spokojnie mogłem wypić kupione wcześniej zapasy.
Również należy zaznaczyć, że jechaliśmy pociągiem po linii kolejowej, która do niedawna była nieużywana. Cieszy mnie że została zrewitalizowana. Nie jest ona długa ale łączy ona Głogów z Lesznem.
Połączenie powrotne nie jest zbyt idealne i mieliśmy ponad godzinę czasu w Lesznie. Ruszyliśmy rowerami do centrum gdzie zjadłem wegańskiego burgera. Była sobota wieczór więc sporo osób wybrało bardziej alkoholowe spędzanie czasu.
Mieliśmy dwa pociągi powrotne do wyboru. Wcześniejsze TLK i bardzo późne Regio. Kupiłem bilet na TLK ale nie mogłem kupić bilet na rowery. Zawsze w takich sytuacjach udawałem głupka i byłem miły dla konduktora i jeszcze nigdy nie zostałem wyproszony - dokupowałem bilet na rower. I tak samo zrobiliśmy to teraz.
Powiązane wpisy
- 2017-11-18 - Pociągiem z Wrocławia do Rzepina
- 2016-08-26 - Powrót z Przedgórza Sudeckiego przez Brzeg Dolny do Żmigrodu
- 2017-05-21 - Z Sulechowa, przez Wschowę, do Bojanowa
- 2015-07-25 - Zachodnia część Doliny Baryczy, od Żmigrodu po Rudę Sułowską
- 2015-07-26 - Do Milicza trasą dawnej kolei wąskotorowej
- 2017-04-21 - Wysiadając stację wcześniej przed Żmigrodem
Wpis ukończono dnia 2022-02-25, czyli 265 dni później.