Tagi: Rower, Strona główna
Miejscowości: Tykocin
Województwa: Podlaskie
Mapa
14 km | 7 h | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Deszcz na tym wyjeździe był i szczęściem i pechem. Pogoda zmieniła się dzień wcześniej a tego dnia był zapowiadany ciągły deszcz. Było to dość sporym zaskoczeniem.
Szczegóły
Szczerze mówiąc nie wierzyłem prognozie pogody. Rozważałem jakieś lekkie opady deszczu ale nic co powinno istotnie utrudnić jazdę rowerem.
Ruszyliśmy po śniadaniu do Tykocina. Tam zobaczyliśmy wnętrze Drewnianego Domu Mieszczańskiego. Na książce pamiątkowej leżał kot ignorujący odwiedzających. Spędziliśmy tam chwilę (około 40 minut), chociaż nie jest dokładnie to co ja lubię.
Chwilę po wyjściu przeszła pierwsza fala deszczu. Zrobiliśmy sobie wtedy przerwę przy sklepie.
Gdy deszcz minął po około 15 minutach pojechaliśmy do centrum. Rozważaliśmy zrobić przerwę jedzeniową. Niewiele można robić w takim dniu jak ten. Wiem, że przez ostatni tydzień co chwilę byłem niezadowolony z powodu upału, jednak teraz nie miałem ochoty na jazdę gdzieś dalej, gdy pogoda jest taka niepewna.
Po godzinie ruszyliśmy dalej. Celem teraz był Zamek w Tykocinie. Musieliśmy przejechać mostem przez Narew.
W zamku byliśmy prawie półtora godziny. Zamek ten kiedyś był ważnym obiektem na bagnach w okolicy Narwi.
Postanowiliśmy zobaczyć wieżę widokową na wschód od ulicy Puchalskiego. Już delikatnie padało.
Wracając udaliśmy się do restauracji żydowskiej Tejsza, gdzie ponownie spędziliśmy prawie godzinę.
W połowie do bazy zwiedziliśmy jeszcze wioskę Bocianią Pentowo. Była tam wtedy galeria zdjęć.
W Kiermusach na chwilę skoczyliśmy zobaczyć Ostoję Żubrów.
Tego dnia przejechaliśmy prawie nic jednocześnie będąc w 7 różnych miejscach:
- 2 muzea (przy rynku i zamek)
- 2 restauracje (przy rynku i żydowska)
- 2 miejsca widokowe (wieża i żubry)
- oraz w wiosce bocianiej
Po powrocie mieliśmy jeszcze sporo czasu do zachodu dlatego powłóczyłem się po okolicy noclegu.
Tutaj również gospodarze mieli koty i nie mogłem nie robić im zdjęć.
Brakowało mi odpowiedniego sprzętu wtedy. W 2019 postaram się bywać lepiej przygotowany i uwzględniać trochę więcej czasu na robienie zdjęć kotom.
Wieczorem magicznie chmury zniknęły i pojawiło się słońce.
Pojawiła się również tencza. Robiłem to zdjęcie obiektywem Olympus 9-18mm i było już "na granicy".
Wieczorem siedziałem na tarasie przerabiając zdjęcia i prawie nic nie robiąc.
Z kotami jest czasem ciężko. Są one nieprzewidywalne. Gdy siedziałem na tarasie pojawił się drugi kotek. Miałem założony obiektyw 9-18mm dlatego musiałem się mocno zbliżyć. Kot na szczęście po chwili już nie bał się mnie.
Szybko wróciłem wymienić na Olympusa 60mm. Kot bardzo ładnie pozował.
Zrobiłem im sporo zdjęć. Może jakbym miał jakiś dłuższy obiektyw to by mnie bardziej ignorowały.
Ten wyjazd był bardzo owocny jeżeli chodzi o zdjęcia kotów.
Powiązane wpisy
- 2018-08-10 - Dojazd do Tykocina przed burzą
- 2018-08-12 - Narwiański Park Narodowy (w remoncie)
- 2018-08-13 - Opuszczenie Podlasia
Wpis ukończono dnia 2019-01-20, czyli 162 dni później.