Tagi: Rower, Strona główna
Miejscowości: Obrzycko, Oborniki, Połajewo, Ryczywól
Województwa: Wielkopolskie
Mapa
91 km | 10 h | 27 °C | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Nie pamiętam już dokładnie wszystkich impulsów związanych z wyborem miejsca tej wycieczki. Na pewno jednym z czynników była niewielka odległość od Poznania oraz bliskość dużych obszarów zielonych - Puszczy Noteckiej.
Szczegóły
Sam jeszcze nie jestem pewien kiedy łączyć kilkudniową wycieczkę w jeden wpis a kiedy rozbijać. W tym wypadku rdzeniem jest całodniowa wycieczka rowerowa. Dojazdy i wieczorne spacery są bardzo istotnymi dodatkami, które trudno by mi było opisywać w osobnym wpisie.
Dotarcie do Kiszewka
Ruszyliśmy pociągiem do Pęckowa, gdzie jest stacja kolejowa przed Wronkami.
Chcieliśmy przejechać rowerem przez Lizbonę jednak okazało się, że droga prowadzi przez ogrodzony teren gospodarstwa rolnego. Wróciliśmy się do Pęckowa i jechaliśmy pewniejszą drogą przez Dobrogostowo. Ostatecznie specjalnie później skręciliśmy aby jednak przejechać przez tą Lizbonę.
Kierowaliśmy się do Obrzycka. Pomimo pewnej "bliskości" do Poznania tereny były bardzo spokojne, wiejskie. W sumie te 40km to nie jest "blisko" dlatego nie można się dziwić, że tutaj nie odczuwa się zgiełku dużego miasta.
Gęste krzewy i drzewa ograniczały widok na okoliczne pola, jak również blokowały wiejący wiatr.
W Obrowie była jakaś impreza przy stawie. Było bardzo dużo ludzi.
Przed Obrzyckiem widziałem budynek stacji kolejowej przy linii kolejowej 381, która kiedyś łączyła Oborniki Wielkopolskie z Wronkami.
Wjechaliśmy do Obrzycka. Na chodniku widziałem sporo liści - jest to efekt ogólnej suszy w tym roku.
Ulicą Strzelecką dojechaliśmy do rynku. Przejechaliśmy mostem nad Wartą i kierowaliśmy się na wschód przez Zielonągórę.
Jechaliśmy niebieskim (nadwarciańskim) szlakiem rowerowym, po trasie, którą przejechałem rowerem w 2014 roku.
Wsie które mijaliśmy były podobne do siebie. Z jednej strony nietrudno odczuć wrażenie "zapomnienia" tych miejscowości, że są one daleko od większego miasta, czuć że obok jest duży obszar leśny. Z drugiej strony jest tutaj tylko jedna droga łącząca, dlatego rzadko kiedy ruch jest zerowy.
Wydaje mi się, że większość ciekawych terenów z dostępem do rzeki została wykupiona, ogrodzona i ma tabliczkę "teren prywatny".
Wieczorny spacer w stronę Stobnicy
Z Kiszewka do Stobnicy jest tylko 2km. Postanowiliśmy wieczorem przejść się pieszo.
Pomysł ten nie był zbyt dobry. Było już wyraźnie późno a most kolejowy, który chcieliśmy zobaczyć, nie jest widoczny ze ścieżki rowerowej. Ścieżka ta jest budowana na rozebranej linii kolejowej. Kończy się jednak w Stobnicy w miejscu z którego się nie dotrze łatwo do mostu.
Pętla rowerowa przez Puszczę Notecką
Ta niedziela nie była handlowa (sklepy były zamknięte). Musieliśmy dokupić trochę wody na dzisiejszy dzień. Zobaczyłem w mapach google, że najbliższy sklep jest w Kiszewie, które jest na wschód od Kiszewka.
Okazało się jednak, że sklep jest zamknięty. Mieliśmy jeszcze jedną opcję w Stobnicy. Musieliśmy się wrócić.
Nie mogliśmy znaleźć sklepu w Stobnicy. Musieliśmy się zapytać kogoś lokalnego i ta osoba nas zaprowadziła.
Następnie ruszyliśmy w stronę mostu kolejowego. Podjechaliśmy na polanę przy Warcie i tam mieliśmy idealny widok na most. Czy można przejść przez niego teraz to nie wiem. Jako ostrożna osoba ja bym odradzał.
Pojechaliśmy w stronę miejsca budowy "stobnickiego zamku". Widziałem go tylko raz przez drzewa.
Jadąc drogą gruntową wjechaliśmy w jakąś pętlę przyrodniczą. Jechaliśmy tutaj również niebieskim szlakiem rowerowym, jednak to musiał być inny szlak - nie był to szlak nadwarciański.
Przy przejściu przez Kanał Kończak zrobiliśmy chwilową przerwę.
Przy tej pogodzie moje zdjęcia były bardzo kontrastowe.
Opuściliśmy Puszczę Notecką w okolicy Boruszyna. Wieś ta miała ładne centrum z małym "parkiem".
Temperatura wzrosła do 27 stopni. Dla mnie było już bardzo ciepło.
Zatrzymaliśmy się przy otwartym sklepie spożywczym. Pod ten sklep podjechał rowerzysta z sakwami. Okazało się, że przyjechał on z Danii i tego dnia ma nocleg w okolicy Malty w Poznaniu. Przy tej pogodzie dojazd do Poznania nie jest najprzyjemniejszą rzeczą, chociaż on musiał już przywyknąć do upałów.
Kierowaliśmy się do Połajewa, które jest chyba największą miejscowością w okolicy. Tam zaplanowaliśmy obiad. Przejeżdżałem pociągiem przez tą miejscowość w 2016 roku.
Podobały mi się domy w Krosinie.
W Połajewie znalazłem lepszą restaurację w parku. Pojechaliśmy tam ale okazało się, że jest tego dnia jakaś impreza zamknięta. Wróciliśmy do napotkanej wcześniej pizzerii.
Zaciekawił mnie budynek kościoła w centrum. Wyglądał on na ruinę ale w pozytywnym sensie - miał swój klimat.
Po godzinnej przerwie obiadowej zaproponowałem, abyśmy jechali ulicą Łąkową. Okazało się to bardzo dobrą decyzją. Ulica ta zostałą wyasfaltowana. Sama nazwa tej ulicy dobrze opisuje jej okolicę.
Jakość drogi zaczęła się pogarszać po dłuższym dystansie. Dopiero po 5km pogorszyła się wyraźnie.
Gdy dotarliśmy do lasu droga była efektem połączenia sypkiej drogi gruntowej i wody. Miejscami było błoto.
Jadąc przez las zobaczyliśmy tablicę wsi Chlebowo. Musieliśmy przejechać 7km drogą gruntową aby dostać się do Podlesia, z którego następnie powinna być droga asfaltowa dalej.
Drogą asfaltową jechaliśmy w stronę Kiszewa ale widząc szlak rowerowy (w budowie) postanowiliśmy go sprawdzić. Szlak ten jest na rozebranej linii kolejowej 381 lecz na razie jego koniec jest zaplanowany w Stobnicy. Nie jest to złe, gdyż oznaczałoby że jego długość to około 16km.
Popołudniowe zdjęcia
Po jedzeniu, odpoczynku i umyciu postanowiliśmy udać się na okoliczną polanę. Mogłem wtedy skorzystać z zachodzącego słońca.
Znalazłem niby to zwykłe kwiatki, jednak operując aparatem można było uzyskać ciekawe efekty ze światłem i przeszkodami (inne rośliny).
Poniżej przykład operowania rozmyciem.
Wydaje mi się, że z rozmytymi płatkami zdjęcie to jest ciekawsze.
Na polanie spędziłem przynajmniej 30 minut. Musiałem wrócić się po dodatkową baterie gdyż jedną już rozładowałem.
Nie wszystkie koniki polne były zielone.
Poniżej mały konik polny na zdjęciu, na którym rozmyta trawa jest bardzo ważnym elementem.
Pomimo ciepłego dnia wieczorem znalazłem ślimaka.
Spotkaliśmy leśnika, który polecił nam jedno miejsce na północ. Nie bardzo mi się to podobało, gdyż nie zabrałem czołówki - mieliśmy tylko zobaczyć polanę. Czołówkę zostawiłem w noclegu kilkaset metrów obok i nie chciało mi się wracać.
Według leśnika polana dalej na północy miała być najciekawsza. Według mnie nie była. Prawdopodobnie kwestia czasu i pogody.
Powrót z Obornik
Wracaliśmy rano w poniedziałek. Nietrudno było można wyczuć jak "świat budzi się" z weekendu.
W Bąblinie można było zauważyć jak teren opada w stronę Warty.
Przejechaliśmy przez centrum Obornik aby dostać się na wyremontowany przystanek Oborniki Miasto.
Powiązane wpisy
- 2014-04-28 - Nadwarciańskim szlakiem rowerowym z Oborników do Wronek
- 2014-04-25 - Wieczorna przejażdżka z Poznania do Szamotuł
- 2015-05-02 - Z Szamotuł do Trzcianki
- 2016-08-06 - Przejazd pociągiem do Czarnkowa
- 2020-02-08 - Połączenie rzek Wełny i Flinty
- 2017-07-06 - Popołudniowa ucieczka do Szamotuł
- 2017-10-01 - Okolice wschodniej części Puszczy Noteckiej
- 2013-08-04 - W stronę Skoków, po raz 1‑szy
Wpis ukończono dnia 2018-12-20, czyli 158 dni później.