Tagi: Rower, Z sakwami, Strona główna
Miejscowości: Supraśl, Szudziałowo, Gródek, Krynki
Województwa: Podlaskie
Mapa
62 km | 11 h | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Jednym z celów tego wyjazdu było zobaczenie Festiwalu Kuchni Tatarskiej w Kruszynianach. Dlatego tego dnia musieliśmy zmienić bazę jadąc do Grzybowców, a później dostać się (i wrócić) do Kruszynian.
Szczegóły
Dojazd do Grzybowca
Rano wyszedłem jeszcze na chwilę do wioski aby zrobić kilka zdjęć drewnianych domów. Bardzo mi się podobał klimat Surażkowa.
Gdy później wyruszyliśmy rowerem również musieliśmy przejechać tą samą drogą. Podjechaliśmy na chwilę nad rzekę Sokołdę.
Same położenie Surażkowa przy połączeniu rzek powoduje, że ta wieś jest cywilizacyjnie dość odgrodzona od świata.
Wyjechaliśmy z Surażkowa i na skrzyżowaniu skręciliśmy na północ. Ta droga gruntowa nie była jeszcze bardzo straszna i wydaje mi się, że jechaliśmy trochę z wiatrem.
Było już ciepło. Wystarczająco aby wiedzieć, że to kolejny dzień, który nie jest (delikatnie mówiąc) idealny na jeżdżenie rowerem.
Jechaliśmy do wsi Łaźnie (która nie ma swojej strony na wikipedii) ponownie przekraczając Sokołdę.
Dojechaliśmy pod wyremontowaną cerkiew, której zrobiłem zdjęcie.
Na Podlasiu zrozumiałem, że istnieją miejscowości do których nie ma drogi asfaltowej, a teoretycznie nic nie powinno przeszkadzać w istnieniu jej. To nie są góry. W górach bym zrozumiał różne ograniczenia.
Wjechaliśmy do wsi Borki, która to po prawej stronie była ciekawie obniżona w stronę rzeki Supraśl.
Przejechaliśmy po kolejnym dopływie do rzeki Supraśl - po rzece Słoi.
Dotarliśmy do Nowosiołki. Chciałem podjechać na drugi kraniec wioski aby zobaczyć jakieś ciekawe stare budynki, jednak przy tej pogodzie zignorowałem ten pomysł.
W Załukach było kilka ciekawych drewnianych budynków. Szlak rowerowy Greenvelo odbijał tutaj na zachód. Można nim dojechać do Supraśla. Gdy piszę ten wpis zaciekawił mnie on. Może gdy będzie odpowiednia pogoda albo jesienią jeszcze tutaj wrócę.
Kierowaliśmy się drogą na południowy-wschód do miejscowości Waliły.
Myślałem że Waliły Dwór będzie ciekawszą miejscowością. Były tam jakieś stawy rybne ale sam "dwór" jest terenem prywatnym i chyba nie można było zwiedzać. Po prostu ktoś ma tam gospodarstwo rolne.
Zostało nam 3km do Waliły Stacja. Niewiele interesującego widzieliśmy - były jakieś drewniane domy.
Jest tutaj stacja kolejowa. Teoretycznie tory są przejezdne jednak mała ilość potencjalnych pasażerów spowodowała wstrzymanie linii kolejowej.
Najważniejszym miejscem w tej miejscowości jest restauracjo-hotel. Zamkneliśmy rowery i weszliśmy do klimatyzowanego środka na obiad. Sklepy i miejsca gdzie można coś zjeść nie są czymś powszechnym. W tym wypadku jest tutaj droga wylotowa na Białoruś z przejściem granicznym w Bobrownikach. Tam jechaliśmy dnia następnego.
Po godzinie ruszyliśmy dalej na wschód. Przez ponad kilometr mogliśmy jechać ścieżką rowerową. Znając jakość dróg w lasach postanowiłem, że lepiej przejechać drogą krajową 65. Nie musieliśmy daleko jechać bo tylko 3km.
Widząc tabliczkę Grzybowce skręciliśmy w lewo. Znowu przywitał nas piasek. Trudno było nie zauważyć braku wody w lesie
Dotarliśmy do bazy. Zrobiliśmy sobie dwugodzinną przerwę. Musieliśmy podjechać jeszcze do Kruszynian na Festiwal Kuchni Tatarskiej.
Festiwal w Kruszynianach
Ruszyliśmy chyba o gozinie 16-tej. Dojechaliśmy do centrum wsi i dalej na północ przez rzekę Grzybówkę. Dojechaliśmy do wsi o nazwie Bagno. Te miejscowości tutaj są czasem tak małe. Są zlepkami domów, że trudno być pewnym, że to prawdziwa miejscowość i w wikipedii będzie jakakolwiek informacja o niej.
Następnie jechaliśmy już cały czas żółtym szlakiem rowerowym. Wydaje mi się, że wtedy jakość drogi się pogorszyła. Miejscami musieliśmy walczyć z piaskiem - schodzić z rowerów.
Po niecałych 8km opuściliśmy las mając dobry widok na pola w okolicy Kruszynian. Dojazd do tej miejscowości jest dość ciekawy. Można dojechać asfaltem z Krynek i prawdopodobnie też jest droga asfaltowa przez Chomontowce do Bobrowników. Reszta połączeń to drogi grutowe.
Sam festiwal mi się nie podobał. Była spora kolejka do jedzenia i jeszcze więcej ludzi. Ludzi, którzy w moim odczuciu nie doceniają lokalnej kultury a przyjechali tutaj "bo jest impreza".
Była godzina 17:20. Słońce już powoli się zbliżało do horyzontu. Ruszyliśmy znaleźć jakieś miejsce do zjedzenia.
Zatrzymaliśmy się w Zajeździe Tatarskim "Na Końcu Świata". Nazwa zobowiązuje. Z tego co widziałem, to pokoje gościnne są bardzo "niskotechnologiczne".
Skończyliśmy jeść około 18:40. Ruszyliśmy jeszcze pokręcić się po wiosce, zobaczyć jej północny kraniec, cmentarz oraz meczet. Ja czułem, że już się robi późno, że powinniśmy wracać wcześniej.
Ostatecznie wróciliśmy po zmroku. Skręciliśmy raz w nieodpowiednim miejscu ale dzięki GPS szybko naprawiliśmy ten błąd. Gdy jest ciemno i jedzie się w lesie nigdy nie można być na 100% pewnym danej drogi.
Po zmroku powietrze robi się chłodniejsze. Wilgoć zaczyna się skraplać i jadąc czułem wyraźnie lepszą przyczepność. Temperatura spadła do 21 stopni w lesie, czyli 8 stopni mniej niż jak jechaliśmy do Kruszynian.
Powiązane wpisy
- 2018-08-06 - Pod wiatr do Sokółki
- 2018-08-05 - Świsłoczany, granica z Białorusią i zapomniane wioski
- 2018-08-03 - Dwa światy Podlasia
Wpis ukończono dnia 2019-01-05, czyli 154 dni później.