Tagi: Rower, Najlepsze, Strona główna
Miejscowości: Zbąszyń, Trzciel, Pszczew, Międzychód, Kwilcz, Sieraków, Chrzypsko Wielkie, Wronki
Województwa: Lubuskie, Wielkopolskie
Mapa
90 km | 5 h | 17 °C | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Ten weekend był zaplanowany wcześniej. Miałem go całego ustawionego na dwudniową wycieczkę rowerową na lekko.
Niestety prognoza pogody była, delikatnie mówiąc, mało optymistyczna. Plan przejazdu przez województwo opolskie został przesunięty. Maciej mógł jechać tylko w sobotę dlatego postanowiliśmy spróbować zrobić coś po tym jak przejdzie fala opadów.
Szczegóły
Pociąg miałem o godzinie 12:42. Nie wiem co mi się w głowie pokręciło ale gdy dotarłem w okolicę stacji (była to 12:36) myślałem, że pociąg ruszy o 12:48.
Chciałem zrobić zdjęcie bardzo ciemnych chmur burzowych i musiałem jeszcze wypłacić kasę.
Gdy zobaczyłem rozpiskę odjazdów przeraziłem się. Miałem tylko dwie minuty do odjazdu. Szybko zjechałem schodami i jechałem na peron 4. Niestety pociąg ruszył chyba minutę wcześniej.
Pierwszy raz nawaliłem ja w taki sposób. Szybko sprawdziłem o której rusza kolejny pociąg - było to 40 minut później.
Podeszliśmy na peron czekając aż przyjedzie następny pociąg. Burza nadeszła nad Poznań. Zaczęło padać bardzo mocno i słyszałem kilka grzmotów. Tak jak gwałtownie przyszła tak po kilkunastu minutach odeszła.
Nasz "nowy" pociąg spóźnił się 10 minut. Był mniej komfortowy ale jechaliśmy już w miejsce początku jazdy rowerem.
Zaplanowana trasa była i tak już napięta bez mojego spóźnienia. Teraz stała się jeszcze bardziej napięta. Przygotowałem się przed wysiadaniem z pociągu abyśmy mogli ruszyć bez zbędnych opóźnień.
Pierwszym celem był Trzciel. Jechaliśmy do niego bez zatrzymywania się. Krajobraz dla mnie był znany i dlatego więcej o nim napisałem tutaj (2018) oraz tutaj (2020). Tym razem teren susza nie nawiedziła tego miejsca.
Podjechaliśmy do sklepu i to była pierwsza przerwa. Jadąc te 14km nie zatrzymaliśmy się ani razu. Trochę mnie to zmęczyło.
Kolejnym celem był Pszczew. Bardzo chciałbym aby było połączenie kolejowe w te strony. Jeszcze kilka lat temu Turkol dojeżdżał na paradę lokomotyw do Międzychodu jednak PLK wyłączyło możliwość dojazdu.
Tym razem udało się nam stosunkowo łatwo przejechać przez Pszczew. Nie musieliśmy wjeżdżać do "centrum".
Chcieliśmy jechać bardzo spokojną drogą do wsi Świechocin a dalej do Łowynia. Droga ta faktycznie była bardzo spokojna. Nie chciałbym używać słowa "nudna" bo bardzo lubię taką formę nudy. Świeży asfalt idealnie nadawał się tutaj na rower szosowy.
Po obu stronach drogi rosło zboże. Będę chciał tutaj jeszcze raz przyjechać w pierwszej połowie lipca.
Droga się bardzo fajnie wiła idealnie łącząc tereny wiejskie i lasy. W kilku miejscach słyszałem odgłos koników polnych.
Dotarliśmy do wsi Świechocin, do której (prawie) wszystkie drogi dojazdowe to szlaki rowerowe. Sama miejscowość była ładna, adekwatna do tych okolic.
Spotkałem tam pierwszego i jedynego kota, któremu udało mi się zrobić zdjęcie.
Podczas wyjazdu zobaczyliśmy dużą drewnianą wieżę widokową. Po drzewach widzieliśmy jak mocny wiatr wieje. Oczywiście trasa została zaplanowana abyśmy jechali zgodnie z tym wiatrem.
Wjeżdżając do Łowynia mieliśmy widok na jezioro. Niestety nie było czasu aby poszukać plaży.
Zrobiliśmy krótką przerwę przy sklepie. To był drugi sklep odwiedzony tego dnia. Przekonał mnie napis "hot-dogi" na szyldzie ale okazało się, że jest on nieaktualny.
Wyjeżdżając z Łowynia widziałem budowany jakiś rurociąg. W wielu miejscach w Polsce ostatnimi czasy widziałem takie budowy. Czyżby to był ogólny plan infrastruktury aby dostarczać gaz do ogrzewania domów?
Musieliśmy przejechać 3km na północ do Głażewa. Droga była wyraźnie mało interesująca ale ruch samochodów był minimalny.
Bardzo podobała mi się okolica stawu, gdzie domy były położone po obu stronach a zbiornik wody był pewnego rodzaju centrum miejscowości.
Zaplanowałem trasę w taki sposób, aby przejechać przez miejscowość Mnichy. Ciekawił mnie Rezerwat Dolina Kamionki chociaż delikatnie mówiąc nie mieliśmy czasu na jego zwiedzanie.
W okolicy był kiedyś przystanek kolejowy na lini 373 i stacja Głażewo.
Wjechaliśmy do Gralewa. Okolica była spokojna, raczej ładna i klimatyczna. Po opuszczeniu tej miejscowości wjechaliśmy w las i czekał na nas zjazd do Mnichów.
To był bardzo szybki przejazd ale chciałbym kiedyś dokładniej pozwiedzać okolice tej miejscowości.
Teraz musieliśmy podjechać te 30m, czyli odwrócić zjazd z ostatniego półtora kilometra.
Kierowaliśmy się teraz na północ do Prusima jednak zatrzymały nas pola rzepaku. I to nie były one całkowicie płaskie.
Zbliżając się do drogi 24 zauważyłem jakiś dziwny obiekt po prawej stronie. Patrząc na mapę teraz widzę, że jest to zakład utylizacji śmieci. Czyli to co tak radośnie wyrzucamy jest składowane w tej wielkiej górze śmieci.
Zauważyłem wtedy, że coś jest nie tak z moim pulsometrem. Wskazywał zbyt małą wartość albo żadną. Sądziłem że się bateria musiała rozładować.
Dotarliśmy do drogi krajowej 24 i szybko skręciliśmy dalej na północ do Prusima. Dotarliśmy do tego samego skrzyżowania gdzie byłem rok temu. Tym razem nie zatrzymywaliśmy się - nie mieliśmy czasu. Jechaliśmy dalej na wschód inną drogą. Kolejnym celem był Lutomek.
Miałem wrażenie, że wiatr w tym momencie przestał nam pomagać ale główną przyczyną spowolnienia był bardzo delikatny podjazd.
W Kurnatowicach dwa koty zablokowały na chwilę ruch samochodów.
Pociąg powrotny mieliśmy o 19:54 z Wronek. Zgodnie z mapami Google powinniśmy zdążyć ale z doświadczenia wiem, że one są dokładne tylko gdy się nie robi przerw.
Dotarliśmy do skrzyżowania przed Lutomkiem, gdzie pierwszy raz byłem w 2017. Porównując zdjęcia wydaje mi się, że w tamtym momencie pola były bardziej zielone. Jest to związane ze zmianą tego co rolnicy uprawiają. Wystarczy że część pól zostanie przekazane pod uprawy czegoś innego i staną się one zielone później.
Czekał na nas chyba już czwarty solidny zjazd i podjazd. Tereny tutaj miejscami są bardzo pofalowane, prawie jak by to były małe góry.
W centrum Lutomia skręciliśmy w prawo i kierowaliśmy się na Ryżyn. Samo patrzenie na mapę generuje dużo niedosytu. Jest tutaj ogrom jezior i ciekawych miejsc i nie wiadomo co wybrać.
Normalnie byśmy dalej jechali przez Chrzypsko Wielkie ale chciałem jechać najszybszą drogą do Wronek, zwłaszcza gdy była ona inna niż jak do tej pory jechałem.
Wjechaliśmy do Jabłonowa i ta miejscowość mi się bardzo podobała, miała swój klimat.
Ja osobiście wolałbym aby w maju już wszystkie pola były zielone.
Dotarliśmy do drogi 182 którą już bezpośrednio jechaliśmy do Wronek. Jedyne co ciekawego się wydarzyło to trzeci raz skoczyliśmy do sklepu po ostatnie zapasy jedzenia.
Powiązane wpisy
- 2016-07-16 - Najkrótszy dojazd do Sierakowa
- 2020-05-08 - Setka w czasie zarazy
- 2016-04-04 - Na wschód od Sierakowskiego Parku Krajobrazowego
- 2016-06-12 - Ze Zbąszynia do Krzyża Wielkopolskiego
- 2017-05-14 - Z Nowego Tomyśla przez okolice Sierakowa do Wronek
- 2018-04-08 - Na północ do Chrzypska Wielkiego
- 2023-07-21 - Jak się dostać do Międzychodu?
- 2019-09-07 - Kolejowa okolica Żagania
Wpis ukończono dnia 2021-05-24, czyli 2 dni później.