Tagi: Rower, Z sakwami, Strona główna, Najlepsze
Miejscowości: Miłomłyn, Zalewo, Stary Dzierzgoń, Dzierzgoń, Stary Targ, Malbork
Województwa: Warmińsko-mazurskie, Pomorskie
Najciekawsze miejsca
- Bardzo pofalowany żółty szlak rowerowy do Witoszewa
- Okolica Lubiechowa jest ładnie pofalowana
- Okolice Bukowca obok Malborka to idealne tereny na rower i zdjęcia (pagórki, pola)
Mapa
77 km | 8 h | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Szczegóły
Ustawiłem budzik na 6:40 i udało mi się obudzić o tej godzinie, ale jeszcze nie wstawałem. Chwilę przed 8:00 zacząłem robić śniadanie. Plan wyjścia na wschód słońca się nie bardzo powiódł.
Maciej wstał o 3:30 i ruszył samochodem do Bydgoszczy, gdzie o 6:12 miał pociag w stronę Olsztyna.
Pamiętając, że mogę mieć mało powietrza w oponach postanowiłem je dopompować. Zauważyłem wtedy, że opony są już mocno zużyte. Nie chodzi tylko o sam bieżnik ale o delikatne przedarcie z boku oraz wzdłuż obręczy. Tego dnia musiałem uważać, zwłaszcza na zjazdach.
Ruszyliśmy dopiero o 8:40, mieliśmy małe opóźnienie. Z Maciejem ustaliliśmy punkt spotkania we wsi Boreczno.
Ponownie musieliśmy dojechać do centrum Miłomłyna. I ponownie przypomniałem sobie o śladach linii kolejowej.
Analizując mapę i wikipedię dowiedziałem się, że była to linia do Morągu. Jednocześnie w drugą stronę do Ostródy linia ta miała numer 257.
Miasto o tej porze było jeszcze "śpiące". Podobała mi się droga niedaleko kościoła. Jechaliśmy tam czerwonym szlakiem rowerowym na zachód. Celem było Boreczno gdyż tam mieliśmy spotkać się z Maciejem.
Teren stał się znowu pofalowany miejscami, jednak aż do samego Boreczna niewiele było ciekawych widoków.
Po prawej mineliśmy jezioro o ładnej nazwie - Jezioro Piekło.
W Boreczno jest bardzo ładny kościół.
Jechaliśmy na zachód do Zalewa. Wioski były dość podobne do siebie. Krajobraz był (jeszcze) raczej płaski. Patrząc na mapę zaciekawiły mnie duże ilości jezior na południe tylko to nie było naszym celem dzisiaj.
Wjechaliśmy do Zalewa. Była to większa miejscowość na naszej trasie. Zrobiliśmy przerwę przy sklepie (Lewiatan czynny jest w niedziele) siedząc pod drzewem. W taką pogodę jak dzisiaj przerwy musieliśmy robić regularne.
Ruszyliśmy na zachód drogą 519 do Przezmarka odległego o 8km. Pomimo poruszania się po drodze wojewódzkiej ruch był minimalny.
Widząc żółty szlak rowerowy skręcający na lewo do Witoszewa i patrząc teraz na mapę na jego przebieg, wydaję mi się że może on być ciekawy. Oczywiście pod warunkiem, że w lesie nie będzie dużo piasków. Na mapie UMP widać stosunkowe różnice wysokości.
W Przezmarku zrobiliśmy przerwę przy rondzie wyjazdowym. Zastanawialiśmy się jaką drogę wybrać. Czy dalej 519 przez Stary Dzierzgoń (pewna, bezproblemowa, ruch nie taki straszny) czy przez Lubochowo (spokojniejsza ale mniej pewna, może to być droga brukowana).
Wybraliśmy to drugą jadąc na początku drogą wojewódzką 526. Nigdy do tej pory nie widziałem tak zaniedbanej drogi wojewódzkiej. Dla nas akurat było to coś dobrego, gdyż wolimy mniejszy ruch, a nie potrzebujemy idealnego asfaltu.
W okolicy jest rozebrana linia kolejowa 218, której najbliższa stacja była w Folwarku oddalonym o 3km.
Zrobiliśmy krótką przerwę na zdjęcia odpoczywających krów w cieniu. Krajobraz jest tam dość pofalowany. Zwłaszcza patrząc na obniżenie na wschód od drogi.
Dojechaliśmy do Milikowa. Mieliśmy tutaj jechać skrótem, jednak brukowy charakter drogi nas zniechęcił. Patrząc na mapę OSM miałem przeczucie, że lepiej pojechać drogą 526 trochę na północ i wtedy skręcić na zachód. W tym miejscu droga wojewódzka osiągnęła chyba swoje minimum jakości. Czułem się, jakbym przejeżdzał przez jakąś podsudecką wioskę.
Na przystanku autobusowym (chociaż zdziwiłbym się gdyby przyjechał tego dnia jakikolwiek autobus) spytałem się starszego pana o jakość drogi. Powiedział, że droga do Lubochowa jest w jeszcze lepszym stanie niż droga, po której właśnie jedziemy.
Przejechaliśmy wiaduktem nad rozebraną linią kolejową 218.
Przez Lubochowa przejechaliśmy dość szybko. Był tam bardzo ładny kościół i sporo klimatycznych domów.
Zjechaliśmy do Prakwic gdzie zrobiliśmy przerwę przy świetlicy wiejskiej. Mogliśmy posiedzieć na ławce w całkiem solidnym cieniu.
Nie zauważyłem tego, ale patrząc na mapę przejechaliśmy po rozebranej linii kolejowej 222. Łączyła ona Myślice (które to posiadało kiedyś aż 5 połączeń kolejowych) z Malborkiem.
Czekał nas teraz zjazd 40m w dół do Dzierzgonia. Powoli niebo pokrywało się chmurami, co było akurat dobre w tak upalny dzień (chociaż cały weekend był upalny).
Dzierzgoń położony jest w dolinie rzeki o tej samej nazwie. Zrobiliśmy tam przerwę na lody i chyba już zadecydowaliśmy, że dzisiaj trasę kończymy w Malborku. Niebo było już całe przykryte chmurami.
Po miłym zjeździe czekał nas podjazd. Musieliśmy podjechać 40m wysokości jadąc przez blokowisko. Jechaliśmy teraz drogą 515 bezpośrednio do Malborka.
Dojeżdzając do Litewek ponownie teren wokół nas był pofalowany. Dzisiaj mieliśmy konkretny cel do którego trzeba dojechać, jednak wiedziałem, że muszę tutaj kiedyś przyjechać ponownie.
Wyjeżdzając z Ramotów zaczął padać deszcz. Schroniliśmy się pod wiatą przystanku "w polu".
W Brzozówce Maciej zaproponował aby "skrócić". Wiedzieliśmy, że to nie będzie żaden skrót, ale na pewno będzie ciekawiej. Skręciliśmy w prawo na północ drogą gruntową.
Miejscami mieliśmy bardzo dobry widok w okolice Żuwałki Sztumskiej. Pojawił się ogrom ciekawych pomysłów na zdjęcia. Pofalowany teren, uciekające chmury deszczowe, wioski, ... Zastanawiałem się, jak tu może być ładnie przed żniwami.
Kierowaliśmy się przez Jordanki i Szropy aby ostatecznie wrócić do drogi 515 do Malborka.
Opuszczając Szropy widziałem ślad po linii kolejowej 222.
Zastanawiajac się na przyszłość jeżeli chiałbym przyjechać i porobić zdjęcia to jest połączenie kolejowe z Malborka do Iławy. Pociąg zatrzymuje się w Dąbrówce Malborskiej. Stacja ta jest oddalone 3km od drogi 515, więc jeżeli chciałbym zrobić pieszy spacer to trochę musiałbym pochodzić. Obok stacji natomiast jest Jezioro Dąbrówka, które może być ciekawym miejscem.
Jadąc już bezpośrednio do Malborka, po tym co widziałem wcześniej teren dla mnie nie był już tak interesujący.
O dziwo mieliśmy problem aby znaleźć restauracje więc zamówiliśmy fastfoody. Podjechaliśmy na kilka minut pod zamek bo głupio by mi było jakbym miał powiedzieć, że byłem a nie widziałem.
Ciąg dalszy przygód kolejowych
Kupiliśmy bilety na TLK z Malborku do Tczewa. Pani powiedziała nam, że jakby nie było wagonu dla rowerów to by nie mogła nam sprzedać. Wsiadamy do wagonu 10-tego, który był z przodu pociągu i nie ma żadnego miejsca dla rowerów tam! Brawo Intercity! Jednocześnie sprzedajecie bilety na rower gdzie pociąg nie ma miejsc i jednocześnie nie pozwalacie na kupno biletu na rower na pociąg, który też nie ma specjalnych miejsc do tego!
Nawet można u Was kupić bilet z wyprzedzeniem tygodniowym i okazuje się, że również nie ma specjalnych miejsc na rowery! Wszystko jest możliwe.
Na szczęście życzliwość do pracowników załatwia większość problemów, z jakimi moloch nie jest w stanie szybko poradzić.
Dojechaliśmy do Tczewa i poszedłem kupić bilety na kolejny pociąg TLK, tym razem do Bydgoszczy. Pani w kasie powiedziała że nie może sprzedać bo nie ma miejsca na rower. Weszliśmy na koniec pociągu i tam już kupiliśmy bilety. Tylko musieliśmy dopłacić za wystawienie ich w pociągu.
W Bydgoszczy zapakowaliśmy się z Maciejem do samochodu i wracaliśmy do Poznania. Przed Gnieznem widać było burzę na horyzoncie. Gdy dotarliśmy na autostradę burza była nad nami a deszcz cały czas silnie padał. Deszcz, którego nie widzieliśmy od dawna.
Powiązane wpisy
- 2021-07-31 - Trzy razy chyba wystarczy
- 2021-06-11 - Żuławskie wioski
- 2019-12-01 - Eksploracja Warmii samochodem
- 2019-05-01 - Pierwsza setka na pierwszego maja
- 2018-06-09 - Zachodnie Mazury nie są takie płaskie
Wpis ukończono dnia 2018-07-04, czyli 24 dni później.