Tagi: Strona główna, Kolejowe
Miejscowości: Poznań, Dopiewo, Buk, Opalenica, Nowy Tomyśl, Zbąszyń, Zbąszynek, Babimost, Sulechów, Czerwieńsk, Zielona Góra, Świdnica (lubuskie), Nowogród Bobrzański, Żary, Żagań, Małomice, Szprotawa, Niegosławice
Województwa: Wielkopolskie, Lubuskie
Mapa
490 km | 2 h | Mapy: UMP | OSM | Mapy.cz | GoogleWstęp
Do tego przejazdu namówił mnie Michał. Początkowo podesłał mi informacje o tym przejeździe Turkola, jednak to czy pojadę byłem pewien dopiero kilka dni przed.
Szczegóły
Początkowo miał to być przejazd do Przewozu obok granicy z Niemcami. Linia ta została wyremontowana przez wojsko. Niestety tydzień przed wyjazdem dostaliśmy maila o zmianie planów gdyż spaliła się łącznica (jeżeli dobrze pamiętam)
Ostatnimi czasy prawie zawsze był problem z parowozem. Dla mnie osobiście nie jest on tak konieczny. Raz na jakiś czas fajnie jest przejechać aby mieć mentalną pamiątkę "jechałem tutaj parowozem", jednak ważniejsza dla mnie jest infrastruktura i okolica linii kolejowej.
Pociag z Poznania ruszył około 7:30. Trasę do Zbąszynka znałem już raczej dobrze, chociaż widziałem kilka ciekawych miejsc.
Między Opalenicą a Nowym Tomyślem jest nie za duży obszarowo las. Kończy się obszar terenów przystosowanych rolniczo w województwie wielkopolskim.
Z okna pociągu widziałem ciekawe miejsca na rower. Znacznie ciekawsze niż jeżdzenie w okolicy Poznania oraz ogólna południowa część województwa.
Pociągi osobowe na ogół kończą bieg w Zbąszynku. Kolejną stacją jest Babiomost, w którego okolicy jest sporo ciekawych miejsc na rower.
Krajobraz powoli robił się jesienny. Nie jestem zadowolony z wyjazdów rowerowych w tym roku. Zrobiłem więcej dobrych zdjęć niż wcześniej, jednak czułem teraz niedosyt. Może kolejne lato będzie wyjątkiem i nie będzie takiej suszy.
Zbliżaliśmy się do Sulechowa, miasta w którym rozpoczynałem dwa przejazdy rowerowe. Myślałem o tym, jak północna część województwa lubuskiego mi się podobała.
Z Sulechowa było kiedyś bezpośrednie połączenie linią 357 do Wolsztyna, którą zamknięto w 2005. Podobny los spotkał linię 379 do miejscowości Konotop oraz niedługą linię 384 do Świebodzina. Kolejny ważny węzeł kolejowy stał się stacją przelotową.
Jechaliśmy na południe linią 358 przez gęsty las. W tym lesie jest przystanek kolejowy w pobliżu wsi Pomorsko, a raczej był. Został on zamknięty w 2009 roku. Odległość od wsi jak i sama wielkość jej powodowały, że był on mało istotny ekonomicznie.
Wydaje mi się, że trzcina rosnąca w okolicy rzeki Odry jest mniej soczyście zielona niż niektóre drzewa.
Od kilku miesięcy jednocześnie z Olympusem testuję pełnoklatkowe Sony A7R. Zdjęcia z pociągu według mnie są lepsze pełną klatką gdyż dobra stabilizacja nie jest aż tak istotna, gdy teren "się przesuwa" a pełna klatka lepiej się sprawdza przy wyższym ISO.
W okolicy Zielonej Góry robiłem mniej zdjęć. Las z pociągu nie jest czymś ciekawym.
Trzy lata temu miałem okazję przejechać rowerem mijane okolice. Miałem wtedy do wyboru albo dojechać do Zielonej Góry i czekać dwie godziny albo przejechać kilkanaście kilometrów i czekać godzinę. Jak większość wycieczek, wspominam je lepiej po czasie.
Trudno nie zauważyć znacznie mniejszego zagęszczenia populacji na tych terenach.
W Nowogrodzie Bobrzańskim ciekawe jest podzielenie miejscowości przez rzekę Bóbr. Są tam dwa przystanki kolejowe, każdy po przeciwnej stronie rzeki.
W Bieniowie również miałem okazje zobaczyć zamknięte linie kolejowe. Na północny-zachód było kiedyś połączenie do Lubska (stacja).
Kierowaliśmy się w tym momencie do Żagania, głównej miejscowości dzisiejszej wycieczki.
Żagań jest chyba największym węzłem kolejowym, który nie jest zelektryfikowany.
Tego dnia nie wykupowałem przejazdu do Małomic. Uważałem, że lepiej byłoby przejechać całą trasę z Żagania do Legnicy.
Na stacji w tym dniu było bardzo dużo ludzi. Tłok mnie trochę denerwował. Było jakieś otwarcie, przecinanie białoczerwonej wstęgi, nie interesowało mnie to.
Dlatego postanowiliśmy podjechać taksówką do centrum i zobaczyć co jest tam ciekawego. Mieliśmy dokładnie półtora godziny. Chcieliśmy też coś zjeść lepszego niż jedzenie z foodtrack'u na peronie.
Dojechaliśmy na rynek w Żaganiu i tam kierowaliśmy się w stronę pałacu. Sam rynek jest jednym z najmniej ładnych centrów miast jakie widziałem. Jest tam ogromny brak spójności według mnie.
Pałac Książecy kojarzył mi się z wizyta w Kamieniu Ząbkowickim pod względem widoku z dziedzińca.
Zamiast zjeść coś obiadowego niestety z braku czasu zamówiliśmy kebaba. Wróciliśmy taksówką 10 minut przed odjazdem. Ruszyliśmy najważniejszą wycieczką tego dnia, był to przejazd do Niegosławic.
Po lewej stronie widziałem wiadukt linii 371, kolejnej już nieczynnej linii kolejowej. Tym razem jednak linia została zawieszona w latach 50-tych. Z Nowej Soli budowana jest ścieżka rowerowa. Jednym z najciekawszych obiektów na trasie jest most w Stanach.
Sam mam mieszane odczucia jeżeli chodzi o budowanie ścieżek rowerowych na rozebranych liniach kolejowych. Zapowiedzi są zawsze piękna a w praktyce tylko kilka pomysłów kończy się sukcesem. Jednocześnie taka linia może utrudniać wznowienie połączenia w przyszłości.
Tego dnia pogoda była w najlepszym wypadku średnia. Gdy jechaliśmy do Szprotawy padał deszcz i pojawiły się mgiełki. Było szaro i depresyjnie, jednak porównując wakacyjne upały było to miłą odskocznią.
Do lat 1940-tych funkcjonowała Kolej szprotawska, która łączyła Szprotawę z Zieloną Górą. Przejeżdżała przez południową część miasta.
Zbliżaliśmy się do Niegosławic. Delikatnie padał deszcz. Szkoda że nie mogliśmy przejechać całej trasy aż do Głogowa. Linia ta jest używana tylko do przewozu towarów.
Czy możliwe że w okolicy są jakieś zlikwidowane linie kolejowe? Dziwne gdyby tak nie było. Jest tu kolejna linia kolejowa (303). W tym momencie jest ona w stanie likwidacji. Gdyby była ona czynna to byłaby to dobra opcja na zwiedzanie Przemkowskiego Parku Krajobrazowego rowerem.
Od tego momentu nasza wycieczka była w fazie powrotu. Naprzemiennie padał deszcz i nie padał. Rozważałem wysiąsć w Żarach i miałbym wtedy godzinę na zrobienie zdjęć tego miasta.
Niestety byłem już zmęczony i było mi zimno. Ubrałem się trochę za lekko na taką pogodę. Wolałem posiedzieć w pociągu i się nie ruszać.
Robiłem teraz większość zdjęć pełnoklatkowym Sony. Wyższe ISO było ważniejsze od stabilizacji.
SU-42 się trochę popsuło i teraz ciągnęła nas spalinowa lokomotywa Lotosu. Przestałem robić zdjęcia. Czekałem tylko na kilka ważnych punktów, gdzie chciałem jeszcze raz je zrobić.
W Zielonej Górze mieliśmy godzinną przerwę. Poszliśmy coś zjeść lekkiego w okolicy dworca.
Jechałem w wagonie który miał uszkodzony akumulator i gdy pociąg zwalniał światło gasło. Mi to nie przeszkadzało. Mogłem się wyciszyć wieczorem.
Wróciłem do domu około godziny 22-giej. Byłem raczej zadowolony z dzisiejszej trasy. Na pewno zdecydowanie bardziej niż wycieczką do Łodzi.
Powiązane wpisy
- 2020-05-08 - Setka w czasie zarazy
- 2015-06-27 - Na zachód od Poznania do Opalenicy.
- 2019-04-22 - Kolejny dojazd do Opalenicy
- 2015-07-18 - Dokończenie trasy z Opalenicy do Zbąszynia
- 2016-08-10 - Aby nie czekać za pociągiem w Zielonej Górze
- 2017-11-04 - Południowo‑zachodnia sypialnia Poznania
- 2017-11-18 - Pociągiem z Wrocławia do Rzepina
- 2021-05-22 - Najlepsze co jest w Wielkopolsce
Wpis ukończono dnia 2019-09-30, czyli 23 dni później.